Artykuł dostępny także w wersji audio/wideo.


 

"Dla mnie Biblia działa wystarczająco. Nie sądzę, aby chrześcijanin potrzebował wychodzić poza Słowo Boże, by rozwiązać swoje problemy"

"Co w takim razie robili biblijnie wierzący chrześcijanie, zanim pojawili się tak zwani eksperci od życiowych problemów, jak Freud czy Rogers? Myślę, że radzili sobie całkiem nieźle, z pomocą Słowa Bożego i mocą Ducha Świętego"

"Ludzie mają dzisiaj problemy wykraczające poza kompetencje Biblii. Dziękuję Bogu za wiedzę współczesnej psychologii"

"Myślę, że pastorzy, którzy udzielają porad bez profesjonalnego szkolenia, źle służą swoim kościołom"

"Cóż, to jest proste, pastor dba o nasze duchowe potrzeby, lekarz o zdrowotne, a psycholog o psychiczne"

"Jest mnóstwo ludzi, których problemy są mocno zakorzenione i myślę, że potrzebują do tego pomocy profesjonalisty"

 

Opinii na temat psychologii jest mnóstwo. Powyżej przytoczyłem tylko kilka, wypowiedzianych przez nieznane mi osoby na początku materiału wideo p.t. "PSYCHOLOGIA i KOŚCIÓŁ". Kto ma rację? Czy rzeczywiście psychologia, a w szczególności psychoterapia, jest Bożym współczesnym rozwiązaniem problemów duchowych chrześcijan? A może jest to największe oszustwo diabelskie od czasów zwiedzenia Adama i Ewy?

Zachęcamy dziś do obejrzenia przygotowanego przez misję "The Berean Call" materiału na temat psychologii i Kościoła.

Zachęcamy też do przeczytania obszernej książki na ten sam temat, dostępnej tutaj w wersji elektronicznej.

Zdecydowanie warto posłuchać i przeczytać o tym, co mają na ten temat do powiedzenia T. A. McMahon, Dave Hunt, oraz Martin i Deidre Bobganowie. A klikając poniżej można zapoznać się z moim zdaniem na ten bardzo ważny i aktualny w Kościele temat.

 

Przed moim nawróceniem szukałem rozwiązania moich duchowych i emocjonalnych problemów w różnych metodach, najczęściej po prostu upijałem się imprezując, lub też dość często żaliłem się na innych. Często usprawiedliwiałem moje grzechy i wynikające z nich problemy, złym postępowaniem ludzi wokół mnie. Nigdy nie zwracałem się z prośbą o pomoc do Boga.

Po moim nawróceniu w maju 2008 r. sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Dowiedziałem się od ludzi wierzących i prosto z samej Biblii, że jedynym prawdziwym i pewnym rozwiązaniem duchowych problemów jest właśnie Bóg i Jego nieomylne Słowo. Przyjąłem z olbrzymią radością, iż:

Całe Pismo przez Boga jest natchnione i pożyteczne do nauki, do wykrywania błędów, do poprawy, do wychowywania w sprawiedliwości, aby człowiek Boży był doskonały, do wszelkiego dobrego dzieła przygotowany. (2 List do Tymoteusza 3:16-17)

Dowiedziałem się też i uwierzyłem w to, iż:

Boska jego moc obdarowała nas wszystkim, co jest potrzebne do życia i pobożności, przez poznanie tego, który nas powołał przez własną chwałę i cnotę, (2 List Piotra 1:3)

Po jakimś czasie, ku mojemu zdziwieniu, usłyszałem, iż wersety zapisane powyżej są prawdą, lecz jednocześnie Bóg obecnie używa również psychologii (w szczególności psychoterapii) i psychologów chrześcijańskich, aby pomagać wierzącym w rozwiązywaniu ich duchowych problemów. Nie mogłem tego tak po prostu bezkrytycznie przyjąć, więc zacząłem stopniowo "badać" temat. Bardzo szybko zauważyłem, że największymi "fachowcami" w dziedzinie psychologii, na teoriach których oparta jest dzisiejsza psychoterapia, są Sigmund Freud, Carl Jung, Carl Rogers, Alfred Adler i Abraham Maslow. Żaden z nich nie był człowiekiem biblijnie wierzącym, a zdecydowanie można ich określić mianem antychrześcijan. Czytając więcej na temat ich życia dowiadujemy się m. in., iż Freud był uzależniony od kokainy i pożądał własnej matki, Jung miał kontakty z demonami (szczególnie z niejakim "Filemonem"), Rogers porzucił swą umierającą na raka żonę dla innej kobiety, a później kontaktował się ze zmarłą żoną (raczej jakimś demonem) za pomocą demonicznej tabliczki Ouija, a jeszcze później popełnił samobójstwo...

Zaraz, zaraz, pomyślałem, czy Bóg faktycznie mógł użyć tych antychrześcijan do zapoczątkowania psychoterapii, jako wręcz zbawiennego narzędzia dla Bożych dzieci do wykrywania przyczyn i rozwiązywania ich duchowych i emocjonalnych problemów? Czy w ogóle psychologia, pretendująca do miana "nauki o duszy", jest czymś, z czego warto czerpać i czym można uzupełniać Biblię? Czy ekspertem w temacie duszy człowieka nie jest sam Bóg? Czy Jezus Chrystus i Duch Święty, wraz z ciałem Chrystusowym - Kościołem, to za mało do pomocy współcześnie żyjącym chrześcijanom?

Nie starczy tutaj miejsca, nie starczy całego mojego życia, aby opisać w szczegółach psychologię i psychoterapię, oraz odnieść je do Biblii. W polecanym przez nas filmie oraz książce "Psychologia i Kościół" zostało to jednak zrobione bardzo obszernie. Chciałbym jednak na naszej stronie postawić kilka bardzo ważnych pytań i odpowiedzieć na nie, zgodnie z moją wiedzą i moim zrozumieniem.

 

1) Czy w wymyślonych przez niewierzących ludzi antychrześcijańskich teoriach i narzędziach, jakimi są psychologia i psychoterapia, może być coś prawdziwego i podobającemu się Bogu?

Moim zdaniem nie, gdyż sama Biblia mówi nam o tym, że ze słonego źródła nie może tryskać słodka woda.

Czy źródło wydaje z tego samego otworu wodę słodką i gorzką? Czy drzewo figowe, bracia moi, może rodzić oliwki albo winna latorośl figi? Tak też słony zdrój nie może wydać słodkiej wody. (List Jakuba 3:11-12)

Część psychologów "chrześcijańskich" przyznaje, że źródło psychologii i psychoterapii jest zepsute. Twierdzą jednak jednocześnie, że z biegiem lat Bóg uzdrowił to źródło, przekształcając antychrześcijańskie psychologiczne teorie i praktyki na zgodne z Biblią. Idąc dalej wnioskują, że psychologia "chrześcijańska" ma już źródło w Bogu. Na jednej ze stron psychologów chrześcijańskich czytamy:

"Nie dziwmy się, że psychologia chrześcijańska staje się coraz bardziej pożądana i skuteczna, skoro samym jej Twórcą i źródłem jest Bóg." (źródło)

To jest oczywiście kłamstwo. Bóg którego ja znam czerpie zawsze z dobrego źródła, którym jest On sam. Psychologia "chrześcijańska" wyrosła na psychologii świeckiej, wymyślonej przez anychrześcijan, więc już z tego powodu od Boga pochodzić nie może.

 

2) Czy wierzący faktycznie muszą sięgać dzisiaj po wytwory psychologii, aby badać i uzdrawiać swoją duszę?

Jedynym usprawiedliwieniem udzielenia odpowiedzi tak na postawione wyżej pytanie byłoby to, iż sama Biblia nie jest wystarczająca do tego, aby człowiek Boży był doskonały, do każdego dobrego dzieła przygotowany, a przecież Bóg właśnie w Słowie Bożym twierdzi, że Pismo jest wystarczające. Przez tysiące lat żaden z mężów Bożych nie sięgnął po pomoc jakiegokolwiek psychologa, a przecież przeżywali oni cierpienia, o których nam się dzisiaj nawet nie śniło.

Drudzy zaś doznali szyderstw i biczowania, a nadto więzów i więzienia; byli kamienowani, paleni, przerzynani piłą, zabijani mieczem, błąkali się w owczych i kozich skórach, wyzuci ze wszystkiego, uciskani, poniewierani; (List do Hebrajczyków 11:36-37)

Czy Bóg zapomniał udostępnić "wspaniałe" narzędzia psychoterapii swoich dzieciom, o czym przypomniał sobie dopiero w XX wieku? Dawni bohaterowie biblijni bez psychologów, ale za to z Bogiem, przechodzili zwycięsko przez wszystkie straszliwie doświadczenia. Czy nam dzisiaj, z powodu cierpień i doświadczeń znacznie mniejszych, Bóg już nie wystarcza i musimy sięgać po dodatkowe środki?

Psalmista Dawid napisał takie słowa:

Badaj mnie, Boże, i poznaj serce moje, Doświadcz mnie i poznaj myśli moje! I zobacz, czy nie kroczę drogą zagłady, A prowadź mnie drogą odwieczną! (Ks. Psalmów 139:23-24)

Dzisiaj niektórzy chrześcijanie w powyższym wersecie Boga zamienili na psychologa. Idą do gabinetów psychologicznych, płacą za poradę i odkrywają swoje serce i swoje myśli przed człowiekiem, oczekując pomocy...

 

 

3) Czy dzisiaj nowo narodzony chrześcijanin, żyjący zgodnie z nauką Pana Jezusa, żyjący w bojaźni Bożej, rozważający codziennie Boże Słowo, nie posiada wystarczających kwalifikacji, aby dać dobrą radę swojemu bratu czy siostrze w Chrystusie?

 

Niektórzy twierdzą, że bez studiów psychologicznych nie możesz być dobrym doradcą. Zatem to papierek uzyskany na psychologicznych studiach ma wg nich decydować o tym, czy warto z taką osobą rozmawiać o problemach dręczących duszę człowieka. Dawniej tak nie było. Dobrym doradcą był ten, kto znał Boże Słowo i sam stosował je umiejętnie w życiu. To wystarczało! Dzisiaj dla niektórych to za mało...

Niektórzy wierzący, w tym duszpasterze, dali się zwieść twórcom psychologii, że bez poznania narzędzi psychologicznych nie będą nigdy dobrymi doradcami. To by oznaczało, że przez prawie 2000 lat po Chrystusie nie było wśród ludzi wierzących takich, którzy by właściwie kierowali innych na Boże ścieżki i do Bożego Słowa, gdyż psychologia i psychoterapia nie były im znane. Jest to po prostu nonsens. Znamy wielu wspaniałych mężów Bożych, którzy z psychologią nie mieli nic wspólnego, a których Bóg cudownie używał jako swoje narzędzia w ciele Chrystusowym. Dziś też tak ciągle może i powinno być!

Poza tym, każdy chrześcijanin, w tym każdy nauczyciel, powinien kierować uwagę innych wierzących na Chrystusa i na Boże Słowo. To jest właściwe i dobre doradztwo. Czy do tego potrzeba jakichkolwiek narzędzi oferowanych przez psychologię? Oczywiście nie!

Dzisiaj ukończenie studiów psychologicznych jest wielką mądrością w oczach świata. Psychologia jest jednym z, jeśli nie najbardziej obleganym kierunkiem studiów. Ale każdy chrześcijanin powinien wiedzieć, że:

mądrość tego świata jest u Boga głupstwem. Napisano bowiem: On chwyta mądrych w ich własnej chytrości; i znowu: Pan zna myśli mędrców, że są marne. (1 list do Koryntian 3:19-20)

Osobiście nie szczycę się moimi studiami z zarządzania i marketingu. Chcę szczycić się tylko Chrystusem. A w pracy i w domu chcę kierować się wyłącznie Bożymi zasadami, a nie ludzkimi, jakże często przeciwstawnymi do Bożego Słowa.

 

4) Czy wiedząc o tym, że psychologia, psychoterapia i psychologia "chrześcijańska" nie są dane nam od Boga, możemy wybierać z nich to co podobne do twierdzeń biblijnych, aby przyciągać w ten sposób do siebie ludzi i poprzez ten pomost głosić im później prawdziwą ewangelię?

Czy cel uświęca środki? Oczywiście, że nie. Bogu zależy na zbawieniu każdego człowieka, ale nie wolno nam posługiwać się w tym celu antychrześcijańskimi metodami. Tak samo, jak nie wolno nam kraść, zabijać czy kłamać, nawet jeśli w wyniku czynienia tych złych rzeczy będziemy mieli możliwość głoszenia Dobrej Nowiny. Dla mnie jest to proste i oczywiste. Moim celem jest wieść święte i pobożne życie, podobające się Bogu. A wzorem do tego, jak mam głosić ewangelię, są dla mnie tacy ludzie jak Apostołowie Paweł i Piotr, którzy głosili ewangelię pełną, bez tworzenia pomostów, bez wykorzystywania światowych metod. Piotr nie wahał się w pierwszych słowach swych kazań, opisanych w Dziejach Apostolskich, wskazać Żydom na ich grzech ukrzyżowania Chrystusa. Dzisiaj u psychologa ludzie szukają wygodnej kozetki i ciepłych słów. Dzisiaj wielu nie chce słyszeć o swoich grzechach. No i faktycznie w gabinecie psychologicznym raczej nie usłyszą tego, że prawdziwą przyczyną ich duchowych problemów jest grzech, jest ich własne ja i miłość do siebie samego. Usłyszą za to, że potrzebują zwiększenia swojej samooceny, wybaczenia samemu sobie, czy powrotu do lat dzieciństwa, aby tam znaleźć podłoże ich aktualnej sytuacji.

 

Apostoł Paweł tak napisał do Tesaloniczan:

Albowiem kazanie nasze nie wywodzi się z błędu ani z nieczystych pobudek i nie kryje w sobie podstępu, lecz jak zostaliśmy przez Boga uznani za godnych, aby nam została powierzona ewangelia, tak mówimy, nie aby się podobać ludziom, lecz Bogu, który bada nasze serca. Albowiem nigdy nie posługiwaliśmy się pochlebstwami, (1 List do Tesaloniczan 2:3-5)

Dzisiaj jest tak samo. Nasze słowa skierowane do bliźnich nie mogą wywodzić się z błędu. Nie możemy też próbować przypodobać się ludziom, posługując się pochlebstwami, czy metodami, które im się podobają, a które z Bogiem nie mają nic wspólnego. Nie możemy majstrować przy ludzkiej duszy, bo nie mamy do tego kwalifikacji i nigdy ich nie będziemy mieli, bez względu na osiągnięte stopnie naukowe. Ten temat jest zarezerwowany dla samego Boga. Nie mamy możliwości mu tego odebrać.

 

5) Niektórzy twierdzą, że warto brać z psychologii to, co jest zgodne z Biblią, aby tę samą Biblię uwiarygodnić. Ale czy Pismo Święte i Bóg tego potrzebują?

Oczywiście, że nie. Na tej samej zasadzie jednak można by cytować wybrane fragmenty Koranu, czy wypowiedzi Buddy. Biblia nie potrzebuje takiego uwiarygodnienia. Niektórzy mówią, że skoro powołujemy się np. na archeologię, która potwierdza wiele miejsc i wydarzeń biblijnych, to tak samo możemy powoływać się na psychologię. Ale przecież archeologia dotyczy rzeczy fizycznych i mierzalnych, a psychologia rzeczy duchowych, których w żaden sposób zmierzyć się nie da...

 

 

"Psychologia - bo ludzie chcą rozmawiać" - tak brzmi hasło popularnego kierunku studiów na jednej z białostockich uczelni. A dalej: "Pscyhologia - najlepszy sposób poznania siebie i zrozumienia innych ludzi". Czy to ma cokolwiek wspólnego z Biblią? I znowu odpowiedź brzmi - NIE! Człowiek poznaje siebie i swój stan przez Biblię, która jest dla każdego jakby lustrem. A jak już pozna się swój tragiczny stan, w jakim znajduje się każdy grzesznik, wówczas chce się już poznawac tylko Pana. Odtąd zaczyna się liczyć tylko Jezus Chrystus.

 

Dzisiaj już bardzo trudno jest zwrócić uwagę ludzi na diabelskie źródło psychologii, która weszła i rozgościła się w Kościele na dobre. Dzisiaj nie łatwo jest o tym mówić, gdyż wielu chrześcijan zajmuje się psychologią na całego, udzielając psychologicznych porad lub też z nich korzystając. Ja mogę tylko jeszcze raz zachęcić do obejrzenia filmu "Psychologia i Kościół" oraz do przeczytania książki o tym samym tytule. Mogę ostrzegać na łamach naszej strony, aby nie iść za tym nurtem, a całą ufność położyć w Panu Jezusie Chrystusie.

 

Jeśli jesteś chrześcijaninem, nie szukaj zdrowej, słodkiej wody w psychologii. Sięgaj wprost do dobrego źródła, gdzie masz pewność, co do tego, jakiej wody się napijesz. Sięgaj po porady do Pisma Świętego, módl się do Pana, rozmawiaj z wierzącymi żyjącymi w bojaźni Bożej. Ufaj w 100 % Jezusowi Chrystusowi, że to właśnie On, przez Ducha Świętego, przeprowadzi Cię przez każde doświadczenie. Bo przecież:

Pan jest pasterzem moim, Niczego mi nie braknie. Na niwach zielonych pasie mnie. Nad wody spokojne prowadzi mnie. Duszę moją pokrzepia. Wiedzie mnie ścieżkami sprawiedliwości Ze względu na imię swoje. Choćbym nawet szedł ciemną doliną, Zła się nie ulęknę, boś Ty ze mną, (Ks. Psalmów 23:1-3)

A jeśli nie wierzysz w Pana Jezusa, jeśli ciągle szukasz sensu życia i zastanawiasz się nad tym, gdzie znajdziesz się po śmierci, jeśli dręczą Cię popełnione grzechy, nie łudź się, żaden człowiek, żaden psycholog (nawet "chrześcijański") ci nie pomoże. Ja też ci nie pomogę. Ale wiem, gdzie powinieneś zwrócić swój wzrok. ZWRÓĆ SWÓJ WZROK NA JEZUSA. W nim jest przebaczenie grzechów i pełnia wszystkich Bożych łask.

Rafał Zbieć