"Boże, jestem pewien, że nie istniejesz. Ale jeśli przypadkiem istniejesz, co kwestionuję, to nie jest moim obowiązkiem wierzyć w Ciebie. Natomiast Twoim obowiązkiem jest objawić mi samego Siebie"

 

Tak wyglądała pierwsza modlitwa do Boga Richarda Wurmbranda - żydowskiego ateisty. W niedługim czasie autor i zarazem główny bohater książki, dzięki łasce Bożej narodził się na nowo i mając już Ducha Świętego zaczął gorliwie służyć Bogu.

 

Wkrótce po dojściu komunistów do władzy w Rumuni, zwołano kongres wszystkich Kościołów chrześcijańskich, razem zebrano około 4000 księży, pastorów i duchownych ze wszystkich wyznań. Na honorowego przewodniczącego kongresu wybrano Józefa Stalina. Podczas kongresu tylko jeden człowiek, Richard Wurmbrand, wstał i chwalił nie mordercę chrześcijan, ale Jezusa Chrystusa, oznajmiając jednocześnie, że lojalność należy się najpierw właśnie Jemu. Niestety, wielu chrześcijan, pomimo często swej prawdziwej wiary, bało się, w tamtym czasie, otwarcie sprzeciwiać komunistom. Richard Wurmbrand się nie bał.

 

 

Wkrótce po tym, jak oficjalna działalność kościołów chrześcijańskich w Rumunii została zakazana lub mocno okrojona, Richard Wurmbrand rozpoczął efektywną i pełną zapału podziemną służbę wśród swoich rodaków, a także wśród stacjonujących w Rumunii rosyjskich żołnierzy. 29 lutego 1948 r. Pastor został aresztowany, lecz zanim to się stało mnóstwo ludzi dzięki Jego służbie usłyszało o Jezusie Chrystusie, Panu i Zbawicielu. To, co przeszedł Richard Wurmbrand i inni chrześcijanie w wiezieniach, przechodzi wszelkie wyobrażenie. On sam w tej książce nie chce opisywać wszystkich tortur, jakim byli poddawani wierzący w komunistycznej Rumunii. Chcę zacytować poniżej jeden fragment, obrazujący okrucieństwo komunistów wobec osób, których jedyną winą było to, że świadczyli innym o Jezusie Chrystusie i nawet podczas tortur nie wyrzekali się swojej wiary.

 

 

"My, chrześcijanie, byliśmy czasem zmuszani do stania w drewnianych skrzyniach, zaledwie odrobinę większych od nas, w ten sposób, że nie pozostawało zbyt dużo miejsca na jakikolwiek ruch. W każdy bok skrzyni wbitych było mnóstwo gwoździ, których ostre jak brzytwa końcówki wystawały z drewna. Dopóki staliśmy idealnie prosto, wszystko było w porządku, ale byliśmy zmuszani do stania w tych skrzyniach przez niekończące się godziny i kiedy pojawiało się zmęczenie, i zaczynaliśmy się chwiać z wycieńczenia, gwoździe kłuły nasze ciała. Przy każdym ruchu, przy każdym napięciu mięśnia czuliśmy te okropne gwoździe."

 

 

Wydawałoby się, iż rzeczą normalną dla człowieka, po przejściu trwających kilkanaście lat tortur w wiezieniu, jest nienawiść do oprawców. Ale chrześcijanin tak nie może myśleć, chrześcijanin słuchający i ufający Chrystusowi wie, że cierpienie dla imienia Jezus jest łaską. Chrześcijanin przebacza każdemu grzesznikowi i złem za zło nie odpłaca.

 

 

gdyż wam dla Chrystusa zostało darowane to, że możecie nie tylko w niego wierzyć, ale i dla niego cierpieć (List do Filipian 1:29, Biblia Warszawska)


nie oddawajcie złem za zło ani obelgą za obelgę, lecz przeciwnie, błogosławcie, gdyż na to powołani zostaliście, abyście odziedziczyli błogosławieństwo (1 List Piotra 3:9, Biblia Warszawska)

I wyda na śmierć brat brata, a ojciec syna, i powstaną dzieci przeciwko rodzicom, i przyprawią ich o śmierć. I będziecie w nienawiści u wszystkich dla imienia mego; ale kto wytrwa do końca, będzie zbawiony. (Ew. Marka 13:12-13, Biblia Warszawska)

Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie z powodu sprawiedliwości, albowiem ich jest Królestwo Niebios. (Ew. Mateusza 5:10, Biblia Warszawska)

To jest właśnie najwspanialsza rzecz opisana w książce. Wszędzie pojawia się miłość do bliźniego. Miłość, o której mówił Jezus Chrystus. Miłość, która zwycięża nienawiść i doprowadza do, niewytłumaczalnych często w ludzki sposób, historii nawróceń samych prześladowców. Dla Boga bowiem nie ma rzeczy niemożliwych.

"Kiedy jeden z chrześcijan został skazany na śmierć, pozwolono mu przed egzekucją zobaczyć się z żoną. Jego ostatnie słowa do żony brzmiały tak: "Musisz wiedzieć, że umieram kochając tych, którzy mnie zabijają. Oni nie wiedzą, co robią i moją ostatnią prośbą do ciebie jest, abyś ich także kochała. Nie miej w sercu żalu do nich za to, że zabili twojego ukochanego - spotkamy się w niebie". Te słowa zadziwiły funkcjonariusza służby bezpieczeństwa, który uczestniczył w rozmowie tych dwojga. Później opowiedział mi tę historię w więzieniu, do którego został wtrącony za to, że został chrześcijaninem."

Kolejną rzeczą, która zwróciła moją uwagę w "Torturowani z powodu Chrystusa" jest podejście Pastora Wurmbranda do ludzi różnych wyznań w jednakowy sposób. Ważne jest, czy ktoś jest Dzieckiem Bożym i gotów jest nawet umrzeć za wiarę w Jezusa Chrystusa, czy też nie. Mnóstwo członków kościołów ewangelicznych w dniu próby wypierało się swojej wiary, po prostu upadali, co nie znaczy, że wszyscy oni nie byli nawróconymi ludźmi. Dziecko Boże też może upaść, ważne jest jednak to, czy później się podniesie z kolan. Czy zwróci się ze swoim grzechem do Chrystusa. Z drugiej strony wielu wyznawców prawosławia, w chwili znalezienia się w więzieniu odnajdywało żywego Boga. W więzieniach w Rosji (której w książce poświęcono dużo uwagi) dochodziło w czasie komunizmu do prawdziwego duchowego przebudzenia ludzi prawosławnych.

"Prawosławni Chrześcijanie w Rosji przeżywali również całkowitą przemianę. Miliony z nich cierpiało w więzieniach, gdzie nie mieli żadnych różańców, krzyży, świętych ikon, kadzideł ani świec. W więzieniu wierni byli pozbawiani wyświęconych popów. Popi nie mieli szat liturgicznych, pszennego chleba, wina do konsekracji, świętych olejków ani modlitewników. Przekonali się jednak, że mogą obejść się bez tych wszystkich rzeczy i przychodzić bezpośrednio do Boga w modlitwie. Zaczynali się modlić, i Bóg zaczął wylewać na nich Swojego Ducha. W czasach komunizmu w Rosji doszło do prawdziwego duchowego przebudzenia, bardzo podobnego do ewangelicznego chrześcijaństwa."

Pastor  Wurmbrand spędził w więzieniu 14 lat. Po krótkim okresie wolności pojawiło się zagrożenie kolejnego aresztowania, gdyż oczywiście zaczął on ponownie działać w kościele podziemnym. Wtedy za 10000 dolarów Pastor został wykupiony przez chrześcijańskie organizacje z zachodu. Pastor Wurmbrand opuścił Rumunię tylko dlatego, aby być głosem prześladowanych chrześcijan w krajach zachodu, gdzie ludzie mało wiedzieli na temat prześladowań z powodu wiary w krajach komunistycznych. Pastor Wurmbrand założył misję Głos Męczenników (Voice of the Martyrs), która do dzisiaj w wielkim stopniu pomaga prześladowanym chrześcijanom na całym świecie. Polską organizacją współpracującą z Głosem Męczenników jest Głos Prześladowanych Chrześcijan (www.gpch.pl).

Pastor  Wurmbrand napisał także kilkanaście książek, opisujących działanie Boga w jego całym życiu. "Torturowani z powodu Chrystusa" została napisana w ciągu zaledwie trzech dni, zaraz po uwolnieniu z więzienia. Została przetłumaczona na 65 języków i rozpowszechniona w milionach egzemplarzy. To nie pozostawia wątpliwości, iż doświadczenia Pastora  Wurmbranda były dane od Boga, którego wolą było również to, aby nie zginął on w więzieniu, ale podzielił się tym wszystkich z milionami ludzi na całym świecie.

W tym miejscu należy wspomnieć także o żonie Pastora - Sabinie Wurmbrand, która również była prześladowania, więziona i torturowana. Jej doświadczenia zostały opisane w książce "W cierpieniu i nadziei - zabrali jej męża, pozostał Bóg". Dopełnieniem historii rodziny Wurmbrandów są losy ich syna - Michai Wurmbranda, który miał 9 lat, gdy aresztowano mu ojca, oraz 11 lat, gdy zabrano mu matkę. Jednak te wydarzenia, pomimo nienawiści innych ludzi do niego, przyprowadziły go do Boga. On również napisał książkę, "Między sierpem i młotem - Zabrali mu ojca i matkę - pozostała wiara". Te 3 książki są do kupienia za 50 zł na podanej przeze mnie już stronie internetowej Głosu Prześladowanych Chrześcijan. Gorąco do tego zachęcam.

Na koniec chciałem podzielić się tym, co ja uświadomiłem sobie po przeczytaniu książki "Torturowani z powodu Chrystusa". Zrozumiałem, że mój strach przed głoszeniem ewangelii jest nieuzasadniony. W Polsce wiara w Jezusa Chrystusa nie jest karana i można o niej mówić. Jednak mój strach polega na tym, że zawsze myślę o tym, co dana osoba pomyśli sobie i powie po rozmowie ze mną na temat nowego narodzenia i konieczności nawrócenia się każdego człowieka. A przecież najgorsze, co mnie może spotkać w takim wypadku, to bycie nazwanych sekciarzem, dziwakiem, winnym zdrady wiary ojców. Cóż to za kara wobec śmierci za moje grzechy człowieka bez grzechu, Jezusa Chrystusa. Cóż to za cierpienie wobec tortur fizycznych i psychicznych, którymi są poddawani chrześcijanie w wielu krajach.
Zatem teraz coraz śmielej rozmawiam z ludźmi, coraz więcej wysyłam maili z Ewangelią. I proszę Boga w modlitwach o dodawanie mi wiary i mądrości we wszystkim, co w Jego imieniu robię. Proszę o to, aby Duch Święty mnie w tym prowadził.


Ja wiem, że  bardzo trudno jest zrozumieć to, że tylko łaską możemy być zbawieni, a nie z uczynków lub sakramentów. Sam zwlekałem bardzo długo, zanim w to uwierzyłem i oddałem swoje życie Jezusowi. Ale doświadczenia Pastora Wurmbranda pozwoliły mi nabrać pewności, że pomimo wielu przykrości, jakie mogą mnie i Kasię spotkać z powodu naszego nowego narodzenia, to warto głosić Ewangelię każdemu człowiekowi. Zasiane ziarno może wykiełkować dopiero za jakiś czas, ale lepiej późno, niż wcale. Nagrodą za wiarę w Jezusa Chrystusa jest zbawienie, niezależnie od tego, czy uwierzymy w młodości, czy też w ostatnim dniu swojego życia. Nie wiemy jednak, który dzień będzie tym ostatnim. Zatem nie warto zwlekać. Już dziś możesz przyjść do Chrystusa i zgodnie z jego obietnicą zapewnić sobie życie wieczne.


Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny. (Ew. Jana 3:16, Biblia Warszawska)

Amen.